Szukaj na blogu

Kalafior z boczkiem w sosie pomidorowym

Kalafior z boczkiem w sosie pomidorowym

Zupełnie spontanicznie zrobiłam dziś tę potrawę - po prostu dlatego że miałam w domu kalafior. Jakoś nie miałam zwyczajnie go ugotować, więc pomyślałam, że sprawdzę jak smakuje w sosie pomidorowym. By był konkretniejszy w smaku, użyłam również boczku, czosnku i sporej ilości ziół. Zresztą sos doprawiłam dość wyraziście; był słodki, był pikantny, z solidnym pazurem. Wyszło świetne, niezwykle ciekawe w smaku danie, 





Składniki:
12 sporych różyczek kalafiora
12 cienkich plastrów surowego boczku
1 niewielka cebula
2 ząbki czosnku
1 szklanka passaty pomidorowej
sól ziołowa
pieprz do smaku
2 łyżki oleju
ulubione zioła do przyprawienia sosu, ja użyłam: natki pietruszki, estragonu, bazylii i tymianku
do smaku: sos sojowy lub sos teriyaki
do smaku: syrop klonowy
Przygotowanie:
Różyczki lekko oprószam solą ziołową, po czym każdą owijam plastrem boczku. Tak przygotowane krótko obsmażam na niewielkiej ilości oleju - do lekkiego zarumienienia. Zdejmuję podsmażone kawałki kalafiora z patelni, i wrzucam na nią drobno pokrojoną cebulę. Mieszam drewnianą łopatką, starając się by cebula "zebrała" osad z dna patelni - smażę przez 2 minuty. Następnie dorzucam drobno posiekany czosnek, jeszcze chwilkę podsmażam. Dolewam passatę pomidorową, mieszam i układam w sosie kawałki kalafiora z boczkiem. Przykrywam patelnię i na małym ogniu duszę 15-20 minut, w międzyczasie odwracając różyczki kalafiora. Gdy te zmiękną, doprawiam sos ziołami, sosem sojowym/teriyaki, syropem klonowym i pieprzem. Jeszcze chwilę razem duszę. Podaję na gorąco, z pieczywem.











Jogurtowy omlet z zieleniną i suszonymi pomidorami

Jogurtowy omlet z zieleniną i suszonymi pomidorami

Dziś na obiad zjadłam cudowny, lekki, bardzo bogaty w smaku omlet, który przygotowałam z jajek i jogurtu naturalnego. Konsystencją przypomina lekką piankę, bo do masy nie dodałam nic poza zieleniną i suszonymi pomidorami. Jest trochę trudniejszy do usmażenia, bo trzeba z nim postępować dość delikatnie. Żeby ułatwić sobie trochę sprawę, możesz dodać łyżeczkę mąki pszennej, ja jednak chciałam tego uniknąć. Jestem pewna, że poradzisz sobie doskonale, zadbaj tylko o to, by omleta smażyć na dobrej jakości patelni z nieprzywierającą powłoką - polecam niewielką, idealną do tego typu dań patelnię White Stone firmy Zwieger.




Składniki (porcja dla 1 osoby, na patelnię o średnicy ok. 20 cm):
2 duże jajka
100 g. jogurtu naturalnego
duża garść posiekanej sałaty lodowej
10-15 g. kiełków rzodkiewki
3 łyżki drobno posiekanego szczypiorki
3-4 suszone pomidory z oleju, drobno pokrojone
sól i pieprz do smaku (u mnie sól ziołowa)
2 łyżki oleju do smażenia + odrobina dodatkowo
pod koniec smażenia łyżeczka startej mozzarelli
Do przybrania:
pomidorki koktajlowe do przybrania
listki świeżej kolendry do przybrania
balsamico (u mnie o  smaku trufli)
Przygotowanie:
Jajka wbijam do miski, dodaję jogurt i trzepaczką dokładnie mieszam do połączenia - powstanie galaretowata masa o konsystencji gęstej śmietany. Dodaję pozostałe składniki, mieszam, doprawiam (lekko, bo pomidory są dość pikantne) solą i pieprzem/solą ziołową. Na rozgrzaną patelnię wlewam 2 łyżki oleju,  i po chwili przelewam masę jajeczną. Przykrywam szczelnie patelnię i na średnim ogniu smażę 5-8 minut - do momentu, gdy po potrząśnięciu patelnią omlet będzie się po niej przemieszczał, a góra lekko się zetnie. Wtedy smaruję olejem płaski talerzyk (o średnicy odrobinę mniejszej, niż patelnia), delikatnie przykrywam nim omleta i energicznym ruchem odwracam patelnię - tak by usmażona część omleta znalazła się na górze. Następnie ostrożnie zsuwam omleta z powrotem na patelnię - bardziej surowa strona będzie teraz na dnie.
Na górze rozsypuję odrobinę startego sera, patelnię ponownie przykrywam, i smażę 3-4 minuty.
Omleta zsuwam na talerz, przybieram przekrojonymi pomidorkami, przybieram listkami kolendry i kiełkami rzodkiewki, lekko polewam balsamico. Od razu podaję.










Filet z kurczaka w sosie z leśnych grzybów (suszonych)

Filet z kurczaka w sosie z leśnych grzybów (suszonych)

Wyśmienite danie do przygotowania w ok. pół godziny! Suszyłam ostatnio grzyby, więc to obiad bardzo na czasie. Do takiego kurczaka bardzo pasują ugotowane ziemniaki i sałatka z tartych buraczków, z cebulką.





Składniki (porcja na 2 osoby):
ok. 400 kg fileta z piersi kurczaka (2 pojedyncze filety)
1 średnia cebula
3-4 łyżki oleju
garść suszonych grzybów leśnych 
2 łyżki posiekanej natki pietruszki
1 szklanka wrzątku (+ewentualnie do rozrzedzenia sosu)
1 płaska łyżka mąki ziemniaczanej
sól i pieprz do smaku
Przygotowanie:
Grzyby przekładam do miseczki, zalewam szklanką wrzątku, przykrywam, odstawiam na 5 minut. 
Filety kroję na plastry grubości ok. 0,5 cm, oprószam solą i pieprzem, po czym podsmażam na złoto na oleju. 
W międzyczasie kroję w drobną kostkę obraną cebulę, a gdy mięso się podsmaży dorzucam ją na patelnię i dalej smażę (pod przykryciem) - do momentu, gdy cebula się zeszkli i troszkę zarumieni. 
Odcedzam grzyby (płyn po moczeniu zostawiam!), lekko siekam, niech pozostaną w dużych kawałkach. 
Grzyby dorzucam na patelnię i na mocnym ogniu smażę wszystko 2-3 minuty. Zmniejszam moc kuchenki, dolewam wodę po moczeniu grzybów, oraz te - posiekane. 
Przykrywam patelnię i na niewielkim ogniu duszę 15 minut, kontrolując poziom wody, powinna być ciągle na dnie patelni. 
Następnie odlewam kilka łyżek sosu, odstawiam na kilka minut do przestudzenia,  i rozprowadzam w nim mąkę ziemniaczaną. 
Zawiesinę wlewam na patelnię, podgrzewając mieszam do zgęstnienia sosu. 
Jeśli jest za gęsty, dolewam troszkę wrzątku. 
Doprawiam do smaku solą i pieprzem, dodaję posiekaną natkę pietruszki (wg gustu). 
Podaję z ziemniakami i np. buraczkami z cebulką.












Książki "Wyspa Alice" Daniel Sánchez Arévalo

Książki "Wyspa Alice" Daniel Sánchez Arévalo

Przez całe lato miałam tak mało czasu, że pomimo przeczytanych kilku książek, nie znalazłam chwili by je opisać. Kurcze, i jak się zastanowić, to strasznie smutne! Trochę jestem zmęczona pędem ostatnich kilku miesięcy, czuję całą sobą potrzebę zwolnienia i odpoczynku. Może to więc i dobrze, że jest jesień, siłą rzeczy człowiek się trochę wyciszy; no i te coraz dłuższe wieczory - idealny czas na czytanie.
Jednak zanim przejdę do jesieni, chcę opisać kilka książek, które jakimś cudem udało mi się przeczytać latem. Ta, o której zaraz opowiem, to jedna z ostatnich, które przeczytałam, i jako że mam jeszcze bardzo świeże wspomnienia, od niej zacznę.

Bardzo mi się podobała. Uwielbiam książki, od których ciężko mi się oderwać. 
"Wyspa Alice" wciągnęła mnie od początku. Tytułowa Alice dowiaduje się, że jej mąż zginął w wypadku. Zostaje z sześcioletnią córeczką Olivią i jeszcze nie narodzoną Ruby. Zupełnie przypadkiem okazuje się, że Chris, jej mąż, skrywał tajemnice, o których nie miała pojęcia. Z dnia na dzień wali się spokojny, dotąd poukładany świat, a w głowie Alice rodzi się coraz więcej pytań. Po pierwsze, dlaczego wypadek, w którym zginął Chris, wydarzył się tak daleko od miejsca, w którym miał być tamtego wieczoru? Dlaczego ją oszukał? Dokąd w takim razie jechał? Po drugie - czy mąż w takim razie ją zdradzał? Jak to możliwe, dlaczego nie zauważyła żadnych sygnałów? Po trzecie... po czwarte... 
Alice nie jest w stanie myśleć o niczym innym, zaczyna własne śledztwo, chwytając się każdej, nawet najcieńszej nici, która prowadzi śladami Chrisa...
Po jakimś czasie trafia na wyspę Robin Island, i bardzo wiele musi się wydarzyć, zanim uzyska odpowiedź, co tak naprawdę robił Chris?

Książka jest niczym pamiętnik Alice, napisana w pierwszej osobie, co sprawiło, że chwilami miałam wrażenie, że po prostu słyszę myśli bohaterki. Jest napisana lekko, sprawnie, z dużym humorem; i opowieść, choć skomplikowana, toczy się bardzo gładko. 
Jest tu tajemnica i mnóstwo ciekawych i dobrze narysowanych postaci. Jest dużo ciepła i miłości. Jest ciekawa i wciągająca historia. Czyli wystarczająco dużo, żeby w długi, jesienny wieczór po tę książkę sięgnąć.

W mojej ocenie przyznaję jej 8/10 punktów.


W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.



Zupa  szpinakowa - krem z serem lazur

Zupa szpinakowa - krem z serem lazur

Wspaniała zupa, idealna na taki wilgotny, chłodny dzień, jak dzisiejszy. Jest naturalnie gęsta po zmiksowaniu warzyw. Doprawiłam ją czosnkiem i balsamico, a pokruszony na talerze tuż przed podaniem dość pikantny i wyrazisty w smaku ser dodał jej niepowtarzalnego charakteru. Bardzo polecam!




Składniki:
porcja rosołowa z indyka (u mnie część szyjki i skrzydła)
2 litry wody
1 średniej wielkości marchew
1 średniej wielkości pietruszka
niewielki kawałek selera
2,3 średniej wielkości ziemniaki
1 niewielka żółta cukinia
1 niewielka zielona cukinia
2,3 ząbki czosnku
450 g. mrożonego, rozdrobnionego szpinaku
3-4 łyżki octu balsamico (do smaku)
3 łyżki oleju
sól i pieprz do smaku
po ok. 30 g. sera typu lazur na talerz
po 1 łyżeczce kwaśnej śmietany na talerz
Przygotowanie:
Zalewam wodą: porcję rosołową, obrane i pokrojone na kawałki - marchew, pietruszkę, selera i ziemniaki. Dosypuję płaską łyżkę soli i zagotowuję, po czym zmniejszam ogień i pod przykryciem gotuję ok. 40 minut, aż mięso z porcji rosołowej będzie miękkie. W międzyczasie na niewielkiej ilości oleju podsmażam do zeszklenia pokrojone w kostkę obie cukinie, dorzucam do garnka. 
Gdy mięso jest miękkie, wyjmuję je z garnka, i wrzucam zamrożony szpinak. Gotuję na małym ogniu, aż się zupełnie odmrozi, po czym blenduję zupę na gładki krem. Doprawiam do smaku: octem balsamico, przeciśniętym przez praskę czosnkiem, oraz solą i pieprzem. Można też dodać drobno posiekaną natkę pietruszki lub kolendrę. 
Sposób podania: wlewam gorącą zupę na talerze, na środek talerzy wykładam łyżeczkę śmietany, mieszam, po czym posypuję zupę pokruszonym serem lazur.









Knedle ze śliwkami (z patelni)

Knedle ze śliwkami (z patelni)

Miałam olbrzymi dylemat, jak nazwać moje danie. Po namyśle doszłam do wniosku, że najbliżej mu do knedli, choć i tak nietypowych, bo usmażonych na patelni. W sumie jednak przecież nie chodzi wcale o nazwę, bo ważniejsze jest, czy - i jak smakują. Smakują! Smakują wyśmienicie! To cudowny deser, który warto przygotować gdy ma się wolną chwilę. Najlepsze są oczywiście na gorąco, z cudownym sosem śliwkowym, który zrobiłam na tej samej patelni w kilka minut. Bardzo polecam i bardzo zachęcam do wypróbowania.






Składniki na 6 sztuk:
Ciasto:
100 g. śmietankowego serka, użyłam "Mój ulubiony"
1 średniej wielkości jajko
20 g cukru pudru
pół płaskiej łyżeczki proszku do pieczenia  
150 g. mąki pszennej
Dodatkowo:
3 duże śliwki do środka knedli
mąka do podsypania
olej do smażenia
7-8 śliwek na sos
kilka łyżek syropu klonowego (można też użyć miodu)
szczypta cynamonu
szczypta posiekanych świeżych listków rozmarynu - do smaku
Przygotowanie:
Zagniatam elastyczne, sprężyste ciasto z podanych składników. Dzielę je na 6 równych porcji, każdą formuję w kulkę i rozwałkowuję na kształt koła o średnicy ok 10 cm. Śliwki dzielę na pół, połówki układam na kołach z ciasta, i zakładając boki do środka, na śliwkę, sklejam. Powstaną płaskie, zgrabne pakuneczki. 
Rozgrzewam 2-3 łyżki oleju na patelni, układam knedle, smażę na średniej mocy palnika ok. 3-4 minut. Następnie przewracam knedle na drugą stronę, szczelnie przykrywam patelnię, zmniejszam moc palnika i smażę mniej więcej 8 minut. Gorące knedle przekładam na talerz, przykrywam pokrywka, żeby pozostały w cieple.
Śliwki na sos kroję na kawałki, wrzucam na patelnię po smażeniu, dolewam syrop klonowy i smażę mieszając, aż śliwki się rozpadną. Dodaję odrobinę posiekanego rozmarynu, jeszcze chwilę smażę.
Na talerz wykładam trochę sosu, układam knedle, na każdy wykładam jeszcze porcję sosu.












Copyright © 2016 sio-smutki-od-kuchni , Blogger