Szukaj na blogu

Smażony kalafior curry

Smażony kalafior curry

Bardzo dobra przekąska, może to też być pyszny obiadowy dodatek - delikatny kalafior w lekkim cieście, z pikantną nutą i aromatycznym smakiem curry. Dla mnie - pycha!



Składniki:

1/3 niewielkiego kalafiora

sól do smaku

do posypania: curry i ostra papryka

Ciasto:

2 pełne łyżki mąki pszennej

1 pełna łyżka mąki ziemniaczanej

1 płaska łyżeczka curry

duża szczypta soli do smaku

ok. 1/3 szklanki zimnej wody

Dodatkowo:

olej do głębokiego smażenia

Przygotowanie:

Kalafiora dzielę na różyczki, po czym obgotowuję je prawie do miękkości w osolonej wodzie.

Ugotowane różyczki wyjmuję z wody, oprószam curry i ostrą papryką.

Ciasto:

Mieszam, najlepiej rózgą, wszystkie składniki ciasta, do konsystencji gładkiego ciasta naleśnikowego.

Smażenie:

Zanurzam różyczki w cieście i szybko wrzucam do mocno rozgrzanego oleju.

Smażę przez 2-3 minuty.

Wyjmuję łyżką cedzakową na papier, by odsączyć nadmiar tłuszczu.

Podaję na gorąco.




Książki: "Łańcuch" Adrian McKinty

Książki: "Łańcuch" Adrian McKinty

Z książkami jestem już trochę w trybie wakacyjnym 😁 Tzn. z nastrojem - ma być ciekawie i relaksująco. Najlepiej żeby tak się czytało, że człowiek zapomina o świecie. 

Na te wymagania polecam "Łańcuch" Adriana McKinty (podobnie jak "Wyspę" Jego autorstwa, którą niedawno przeczytałam ; jeśli chcesz przeczytać recenzję moją tej powieści kliknij tu: KLIK)

Styl Autora zdążyłam już poznać, więc kiedy znalazłam na półce bibliotecznej ten tytuł, wzięłam książkę bez wahania. Tego samego popołudnia zaczęłam ją czytać, następnego dnia skończyłam. Jak poprzednio - powieść, niczym sprint na stumetrówkę, od pierwszej do ostatniej strony trzyma człowieka w napięciu. 

Historia zaczyna się porwaniem Kylie.

Kylie ma trzynaście lat, i siedzi na przystanku autobusowym. Zajęta przeglądaniem instagrama, dostrzega mężczyznę z bronią dopiero wtedy, kiedy ten staje tuż przed nią. 

W tym samym czasie mama Kylie, Rachel, jedzie na wizytę u onkologa. To rutynowa copółroczna kontrola, żeby się upewnić, że rak piersi wciąż pozostaje w remisji. 

Z zamyślenia wyrywa ją dźwięk telefonu - kiedy kobieta zerka na wyświetlacz, widzi że połączenie jest z zastrzeżonego numeru. Odbiera na zestawie głośnomówiącym:

"- Słucham? 

(głos po drugiej stronie słuchawki został przefiltrowany przez jakieś urządzenie zniekształcające)

- Musisz zapamiętać dwie rzeczy (...) Punkt numer jeden: nie jesteś pierwsza i na pewno nie będziesz ostatnia. Punkt numer dwa: tu nie chodzi o pieniądze. Chodzi o łańcuch"

Wyobraź sobie: ktoś porwał Twoje dziecko.

Ktoś mówi Ci, że jeśli chcesz Je odzyskać, musisz porwać kolejne dziecko. 

Bo tak właśnie działa łańcuch.

I jesteś zmuszona przekonać się, do czego jesteś zdolna.

Świetnie mi się tę książkę czytało. 

Kochani, to lektura idealna na wakacje - wciągająca, emocjonująca, dobrze napisana historia, która przyprawia chwilami o szybsze bicie serca. 

W mojej ocenie daję jej 8 na 10 punktów.

W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje. 

 


Lekkie kotlety warzywne

Lekkie kotlety warzywne

Gdyby nie upał, to upiekłabym te kotlety w piekarniku, jednak dziś przy prawie 37 stopniach wolałam mimo wszystko szybko je usmażyć, niż rozgrzewać piekarnik. Miały być z sosem, ale też z niego zrezygnowałam, więc ostatecznie kotlety zjedliśmyw wersji z patelni, z surówką. Są lekkie, pełne witamin i smaku. Na dodatek teraz, jeśli masz warzywa z własnego ogródka, kosztują dosłownie grosze. Polecam serdecznie!


 


Składniki (10 sztuk):

2 średnie marchewki

1 średnia pietruszka

1 średnia zielona papryka

1 niewielka zielona cukinia

pół średniej cebuli

pół pęczka natki pietruszki

2 jajka

3 czubate łyżki mąki pszennej

sól i mielony czarny pieprz do smaku

bułka tarta do panierowania

olej do smażenia

Przygotowanie:

Wszystkie warzywa dokładnie myję.

Obieram cebulę, marchewki i pietruszkę.

Wycinak gniazdo nasienne z papryki.

Ścieram na grubej tarce: marchewki, pietruszkę, paprykę i cukinię.

Cebulę drobniutko kroję.

Drobno siekam natkę pietruszki, dokłądam do warzyw.

Wszystko mieszam razem z jajkami, doprawiam solą i pieprzem.

Dodaję mąkę i jeszcze raz mieszam masę.

Smażenie:

Kotlety smażą się łatwo, są jednak trochę trudniejsze niż przeciętnie w formowaniu. Oczywiście można do masy dodać więcej mąki, ale tego chciałąm uniknąć. Tak więc, żęby je uformować, przygotowuję w miseczce bułkę tartą.

Nabieram pełną łyżkę masy i w dłoniach formuję z grubsza kulkę - tę umieszczam w miseczce z bułką, i delikatnie ją w niej obtaczam. Dopiero w tym momencie formuję właściwe w kształcie kotlety.

Smażę na średnio rozgrzanym oleju (musi przykrywać dno patelni) na rumiano. Odwracam je dwukrotnie z każdej strony. Na końcu, żeby mieć pewność,że nie będą surowe w środku, zostawiam je na gorącej patelni (wyłąćzona kuchenka) pod przykryciem na 5 minut. 

Jeśli chcesz je przygotować w piekarniku, uformowane kotlety ułóż na blasze wyłożonej papierem i wstaw je do piekarnika nagrzanego do 180 stopni C (góra - dół, środkowy poziom) na 30-35 minut.


 








Zapiekanka z ziemniakami, cukinią i boczkiem

Zapiekanka z ziemniakami, cukinią i boczkiem

Ładny i dobry obiadek 😊 Trochę zabawy z nim co prawda było, ale było warto.

Nie podaję dokładnych proporcji na to danie, bo wszystko i tak będzie zależało od tego, jakiego naczynia do pieczenia użyjesz. Ja użyłam 4 opakowań boczku po 100 g, jedną cukinię i 6 albo 7 średnich ziemniaków.




Składniki:

młode ziemniaki

niewielkie cukinie, u mnie zielone, ale oczywiście mogą być żółte

wędzony surowy boczek w plastrach

majonez

starty żółty ser

2-3 ząbki czosnku

posiekana natka pietruszki

do smaku: sól (niewiele) i mielony czarny pieprz

Przygotowanie:

Obieram lub bardzo dokładnie myję ziemniaki, po czym kroję je na cieniutkie plasterki. 

To ważne, bo inaczej ciężko będzie zwinąć roladki.

Cukinię także dokładnie myję i kroję wzdłuż na cienkie na 2-3 mm plastry.

Zwijam roladki: rozkładam plaster boczku, smarujęgo cienką warstwą majonezu, układam plastry ziemniaków.

Ziemniaki oprószam pieprzem, ewentualnie odrobiną soli (z tą ostrożnie, bo boczek jest słony).

Zwijam roladki, starając się żeby były dość ścisłe.

Tak samo postępuję z plastrami cukinii.

Roladki układam w formie lekko natuszczonej olejem.

Między nie dodaję posiekany czosnek.

Wstawiam do piekarnika o temepraturze 200 stopni C (góra-dół, bez termoobiegu) na 20-25 minut - boczek powienien zacząć się rumienić.

Następnie przykrywam naczynie i piekę wszystko ok. pół godziny, żeby zmiękły ziemniaki.

Zdejmuję przykrycie, posypuję wszystko serem i piekę jeszcze ok. 10 minut.

(na zdjęciu poniżej nie posmarowałam boczku majonezem, ale kolejne plastry już były nim posmarowane)



Karkówka duszona z fasolką szparagową

Karkówka duszona z fasolką szparagową

To bardzo proste danie, a rewelacyjnie smaczne! Użyłam podstawowych przypraw - smakuje świetnie, więc polecam!

Nie miałam zbyt wiele fasolki szparagowej, jakieś 300 g, możesz śmiało dołożyć jej więcej.


Składniki (dla 2 osób):

700 g karkówki wieprzowej

1 cebula, średniej wielkości 

300 g (lub więcej) żółtej lub zielonej gasolki szparagowej

1 duży lub 2 małe ząbki czosnku

ok. 2 łyżek drobniutko posiekanego koperku

3 łyżki oleju

1 łyżeczka mąki pszennej

do smaku: sól i mielony czarny pieprz

Przygotowanie:

Mięso kroję na plastry grubości ok. 1 cm, a następnie każdy plaster na 3-4 kawałki.

Pokrojone mięso oprószam solą i pieprzem, a potem mąką. 

Mieszam je dłonią.

Rozgrzewam olej na patelni, wrzucam pokrojoną w kostkę cebulę, smażę do jej zeszklenia.

Zsuwam cebulę na bok patelni (albo ją na chwilę z niej zdejmuję), i na patelnię wkładam mięso.

Smażę na mocnym ogniu na rumiano.

Gdy mięso jest podsmażone, zmniejszam ogień do małego, ewentualnie dokładam z powrotem cebuę, dodaję drobniutko posiekany czosnek i pokrojoną na małę kawałki fasolkę (wcześniej odcinam końcówki).

Przykrywam patelnię i duszę do momentu, aż mięso będzie miękkie, od czasu do czasu mieszam. Nie dolewam wody.

Na końcu doprawiam ostatecznie do smaku solą i pieprzem, dodajęposiekany koperek.





Makaron z kurczakiem i warzywami

Makaron z kurczakiem i warzywami

Makaron z kurczakiem i warzywami to bogaty w smaku i pyszny obiad. Idealnie nadaje się do wcześniejszego przygotowania, i zapakowania w słoiki na później :) 


Składniki:

300 g fileta z piersi kurczaka

Do marynaty:

1 płaska łyżeczka soli

0,5 płaskiej łyżeczki mielonego czarnego pieprzu

1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki

1 łyżeczka czosnku granulowanego

1 łyżeczka curry

Dodatkowo:

4 łyżki oleju do smażenia (2 do smażenia kurczaka, 2 do warzyw)

1 łyżeczka mąki do posypania mięsa

1 mała zielona cukinia

1 średnia cebula

1 mała czerwona papryka

2 duże ząbki czosnku

1 łyżeczka koncentratu pomidorowego

ok. 3/4 szklanki wody

2 łyżki startej na drobnej tarce mozzarelli

kilka świeżych liści bazylii

dowolny makaron, wcześniej ugotowany 

sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:

Zaczynam od przygotowania mięsa: 

fileta kroję na małe kawałki i dokładnie mieszam z solą, pieprzem, czosnkiem, słodką mieloną papryką i curry. 

Zostawiam na pół godziny, po czym obtaczam w mące.

Rozgrzewam 2 łyżki oleju na patelni, obsmażam na rumiano kurczaka. 

Zdejmuję go z patelni, dolewam resztę oleju.

Obieram i kroję w kostkę cebulę, wrzucam na rozgrany olej, smażę do zeszklenia.

Do podsmażonej cebuli dodaję pokrojoną w kostkę cukinię (ze skórką), smażę przez kilka minut.

Dodaję pokrojoną w kostkę paprykę, mieszam, przykrywam patelnię, smażę kilka minut.

Gdy cukinia będzie miękka, dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek.

Dolewam wodę i dodaję koncentrat pomidorowy, wstępnie doprawiam wszystko do smaku solą i pieprzem.

Dodaję kurczaka, przykrywam patelnię i duszę wszystko na małym ogniu ok. 15 minut.

Dodaję wcześniej ugotowany makaron, starty ser, posiekaną bazylię i ostatecznie wszystko doprawiam.

Duszę jeszcze ok. 5 minut.






Książki: " Nawet jeśli umrę w drodze. Twarzą w twarz z uchodźcami"" Monika Białkowska

Książki: " Nawet jeśli umrę w drodze. Twarzą w twarz z uchodźcami"" Monika Białkowska

Po tę książkę sięgnęłam z dużą ciekawością: w końcu to temat na czasie - sprawa uchodźców dotyczy chyba każdego w naszym kraju. Wydarzeń na naszej wschodniej granicy, najpierw tej z Białorusią, a od lutego tego roku - również z  Ukrainą, nie sposób nie przeżywać. Mieszkam we Wrocławiu, w mieście które przywitało prawie 300 tys. uchodźców, więc tu u nas właściwie nie da się nie zetknąć z ludźmi, którzy opuścili swój kraj i tu zamieszkali (czas pokaże, czy na krócej, czy dłużej). 

Czytałam, odkładałam na bok po to tylko, żeby za chwilę znowu po książkę sięgnąć. Moim zdaniem jest napisana w bardzo osobisty sposób, co jest z jednej strony ogromną jej zaletą, a z drugiej mnie chwilami denerwowało, bo nie zawsze zgadzałam się z opinią Autorki. No i bardzo dobrze, w końcu to Jej relacja, Jej opowieść, a dzięki temu że mogłam ją przeczytać, było tak, że chwilami wdawałam się z Nią (Autorką) w myślach w dyskusję. A to chyba bardzo dobrze świadczy o książce, prawda? 

To literatura faktu, niezwykle ciekawy zapis spotkań - w dużej mierze z uchodźcami, ale także z osobami, które zajmują się pomocą i jej organizacją na wielu szczeblach, w różnych krajach - dokładnie czterech: W Grecji, we Włoszech, w Szwecji i w Polsce. 

Już pisałam, że książka jest bardzo osobista; to nie jest sucha relacja, a miejscami dosłownie kipiąca emocjami opowieść. Jest cenna również ze względu na to, że to nie usta polityków z ekranów tv, czy ze stron mediów w internecie opowiadają, jak wszystko "naprawdę" wygląda; nie ma tu żadnej propagandy, tylko zwyczajnie, empatycznie, rzetelnie opisane wydarzenia.  

Dzięki Autorce poznajemy konkretne osoby i ich historie, i każda z nich jest bolesna, właściwie do tego stopnia, że aż trudno o tym czytać. Tyle cierpienia, tyle bólu, samotności i cierpienia! Na szczęście jest też jakaś równowaga w postaciach osób które pomagają, ci ludzie są niczym nadzieja na lepszy los i lepsze życie.

Podejrzewam, że zdarzyło Ci się w ostatnich miesiącach pomyśleć jak to jest, kiedy trzeba zostawić wszystko, co było życiem - dom, miasto, kraj, pracę, przyjaciół, często rodzinę. Mnie się zdarzyło wiele razy. Za tą myślą szedł, delikatnie mówiąc, niepokój. A właściwie nie niepokój, a strach, bo jestem świadoma, że nic nie jest dane na zawsze. I że nie wiadomo, czy kiedyś nie będziemy w podobnej sytuacji. 

Za rzetelne, osobiste, odpowiedzialne podejście do tematu - bardzo pani Monice dziękuję.

Książkę polecam, a w mojej ocenie przyznaję jej 8,5 na 10 punktów.

"Nawet jeśli umrę w drodze. Twarzą w twarz z uchodźcami" możesz kupić w księgarni internetowej Matfel KLIK

Zapraszam przy okazji na stronę księgarni: https://matfel.pl/ 


W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje. 


Post powstał we współpracy z Księgarnią Internetową Matfel.
Pałki kurczaka w musztardowej marynacie

Pałki kurczaka w musztardowej marynacie

Rumiany, z chrupiącą skórką, pysznie przyprawiony pieczony kurczak to coś, czemu trudno mi się oprzeć. W wersji z musztardą i gorczycą wyszedł rewelacyjny!



Składniki:

8 pałek z kurczaka

Marynata:

1 łyżeczka gorczycy

2 duże ząbki czosnku

2 łyżeczki soli

1 łyżeczka cukru

0,5 łyżeczki mielonego czarnego pieprzu

10 średnich listków świeżej bazylii

4 łyżki oleju

1 łyżeczka musztardy sarepskiej 

Przygotowanie:

Marynata:

W moździerzu rozcieram gorczycę z obanym czosnkiem, cukrem i solą.

Dodaję pieprz i listki bazylii, ucieram jeszcze przez chwilę.

Dodaję olej i musztardę, mieszam. 

Marynatą dokładnie smaruję pałki z kurczaka.

Zostawiam szczelnie zamknięte w lodówce - minimum na noc (do dwoch dni).

Piekę w blaszce (na dno wlałam 3 łyżki oleju) w temperaturze 180 stopni C ok. 80 minut.


Kurczak po meksykańsku

Kurczak po meksykańsku

Pikantne, wyraziste i pyszne mięso, które możesz wykorzystać do przygotowania wspaniałych faszerowanych naleśników, czy do tortilli. Będzie też rewelacyjne do sałatek, do kanapek i na grilla!




Składniki:

500 g fileta z piersi kurczaka

Marynata:

1 łyżeczka soli

1/3 łyżeczki chili

1/3 łyżeczki mielonego czarnego pieprzu

1 łyżeczka słodkiej mielonej papryki

1 łyżeczka cząbru

1 łyżeczka oregano

1 łyżeczka tymianku

1 łyżeczka czosnku granulowanego

Przygotowanie:

Mieso kroję na niewielkie kawałki.

Posypuję wszystkimi składnikami marynaty, i bardzo dokładnie mieszam.

Zostawiam w lodówce w zamkniętym pojemniku na minimum 12 godzin.

Po tym czasie smażę, piekę lub grilluję - w zależności od potrzeb.


Duszone paprykowe marchewki

Duszone paprykowe marchewki

To idealne danie zwłaszcza wtedy, kiedy możemy kupić młodą, słodką i delikatną w smaku marchewkę.

Wybrałam te małe, zgrabne, które szybko się uduszą, a poza tym najładniej wyglądają na talerzu.

Duszone marchewki, lekko słodkie, wyraźnie paprykowe w smaku to pyszny dodatek do obiadu!


Składniki (na 2 osoby):

10-12 małych, młodych marchewek

ok. 3/4 szklanki wody

1 łyżka masła

sól do smaku

mielony czarny pieprz do smaku

3 łyżki syropu klonowego

2 ząbki czosnku

1 do 2 łyżeczek słodkiej mielonej papryki

Przygotowanie:

Marchewki bardzo dokładnie myję lub obieram.

Następnie przecinam je wzdłuż na pół.

Układam je na patelni, zalewam wodą i dodaję masło, oprószam też solą.

Przykrywam patelnię i duszę ok. 5 minut.

Zdejmuję pokrywkę z patelni i na średnim ogniu duszę, aż płyn prawie odparuje (6-8 minut).

Marchewki powinny zmięknąć, ale też powinny być jędrne.

Wtedy dolewam syrop klonowy i dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek, mieszam i zwiększam ogień.

Smażę 3-4 minuty, mieszając.

Na końcu dodaję paprykę, bardzo dokłądnie mieszam i smażę jeszcze 2-3 minuty na średnim ogniu,.

Doprawiam solą i pieprzem do smaku.

Podaję na gorąco.










Książki : "Słowa na ścianie" Julia Walton

Książki : "Słowa na ścianie" Julia Walton

Dawno nie czytałam książki dla młodzieży.

Zabrałam się ostatnio za tę tu oto: "Słowa na ścianie" Julii Walton, i muszę przyznać, że bardzo spodobał mi się sam początek, kilka zdań od razu na pierwszych dwóch stronach. Dalej zresztą też mi się podobało 😀 

Zaraz o tym napiszę, ale najpierw kilka słów wyjaśnienia kim jest Adam, i jaką formę ma ta książka.

Otóż Adam to szesnastolatek chory na schizofrenię paranoidalną, a książka ma formę notatek. To rodzaj pamiętnika, który chłopak pisze zgodnie z zaleceniem lekarza. 

Adam chodzi na eksperymentalną terapię, ale na spotkaniach z lekarzem nie odzywa się na niej ani słowem. Za to pisze dużo, pisze o swoich uczuciach, wydarzeniach w życiu, obawach, urojeniach, głosach które do niego mówią. 

Wyjaśniam, dlaczego spodobał mi się początek - bo chłopak podchodzi do sprawy pisania, tak jak ja chciałabym (ale nie zawsze mi się udaje) - teraz cytuję: 

"...nie widzę powodu, dla którego nie miałbym pisać takim językiem, z którym czuję się swobodnie. A więc nie będę się martwił tym, żeby nie zaczynać zdania od "a więc''. Ani od "ani" ..." 

Dokładnie tak! Chłopak wie, co mówi, bo skoro ma wyrazić siebie, to musi to zrobić po swojemu. 

A więc 😉bohater kupił mnie tymi pierwszymi zdaniami, i książkę czytało mi się naprawdę przyjemnie.

Temat powieści do łatwych z całą pewnością nie należy, jednak czyta się ją zadziwiająco lekko. 

Adam opowiada o swoich przeżyciach w nowej szkole (katolickiej), do której trafił wskutek pewnych wydarzeń. Mieć szesnaście lat nie jest łatwo, dobrze to pamiętam (zakładam, że Ty również 😏), a już z całą pewnością to hard level, kiedy widuje się nieistniejące osoby i słyszy głosy, których nie słyszy nikt poza tobą.

Nastolatek chce, żeby wszyscy traktowali go jak normalnego chłopaka (choć sam o sobie mówi, że jest świrem). Niech go tak postrzega zwłaszcza Maja, dziewczyna którą poznaje w szkole, niezwykle bystra i bardzo ładna, oraz Dwight, niekończący mówić Dwight - kolega trochę "z przydziału", który z czasem staje się przyjacielem. 

Niestety terapia i leki, które przyjmuje, nie działają jak należy, a na dodatek w szkole jest ktoś, komu wyraźnie zależy, żeby ukrywana przez Adama prawda wyszła na jaw. 

Książka, miejscami zabawna, napisana lekkim językiem, była dla mnie bardzo ciekawą lekturą ze względu na tematykę - myślę, że choć to fikcja (jak to w kilku słowach na końcu pisze autorka Julia Walton) z dużą dozą swobody artystycznej, to jednocześnie bardzo wartościowa i skłaniająca do refleksji. Dzięki narracji pierwszoosobowej siłą rzeczy człowiek wczuwa się jakoś bardziej w sytuację bohatera. 

To dobra, wartościowa lektura.

Przyznaję powieści 7,5 na 10 punktów i serdecznie zachęcam do przeczytania.

Książkę możesz kupić na stronie Wydawnictwa Feeria KLIK

Gorąco zapraszam Cię również do przejrzenia innych propozycji na stronie Wydawnictwa: http://wydawnictwofeeria.pl/


W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.



Post powstał we współpracy z Wydawnictwem Feeria.

Karkówka biesiadna

Karkówka biesiadna

Zjedliśmy dziś pyszny obiad - wyśmienitą karkówkę, duszoną z papryką, porem i pieczarkami, w gęstym i zawiesistym sosie. 



Składniki:

500-600 g karkówki

1 średnia cebula

po pół: czerwonej, żółtej i zielonej papryki

1 średni por

3-4 duże pieczarki 

pół dużego pomidora, najlepiej malinowego

2-3 duże ząbki czosnku

2-3 łyżki grubego szczypioru

do smaku: sól ziołowa lub zwykła, świeżo mielony czarny pieprz, słodka mielona papryka, curry

mąka do panierowania 

3-4 łyżki oleju do smażenia

ok. 1,5 szklanki wody

Przygotowanie:

Karkówkę kroję na kotlety ok. 1 cm grubości, każdy rozbijam dość mocno tłuczkiem.

Mięso oprószam z obu stron solą, pieprzem, czerwoną papryką i odrobiną curry.

Mięso panieruję z obu stron w mące.

Mocno rozgrzewam olej na patelni i obsmażam karkówkę na rumiano, do mocno brązowego koloru.

Gdy mięso jest podsmażone, dorzucam do niego na patelnię cebulę pokrojoną w kostkę. 

Chwilę smażę razem, po czym dodaję grubo pokrojonego pora (najpierw wzdłuż na ćwiatki, potem na plasterki) i posiekany czosnek.

Smażę na dużym ogniu przez 3-4 minuty, po czym dolewam szklankę wody, zmniejszam ogień, przykrywam patelnię i duszę ok. 20 minut.

Gdy mięso jest już półmiękkie, dodaję grubo pokrojone pieczarki.

Dalej duszę pod pokrywką ok. 10 minut.

W razie potrzeby dolewam pozostałą wodę.

Dodaję posiekanego pomidora i pokrojone w grubą kostkę papryki.

Duszę do miękkości mięsa, ok. 20 minut.

Doprawiam ostatecznie do smaku solą i pieprzem.

Przed podaniem posypuję pokrojonym szczypiorem.











Medaliony z kalafiora z serem

Medaliony z kalafiora z serem

Obrodziły kalafiory i już trochę masz ich dość? Mam na to radę! 😀 Zrób wspaniałe medaliony kalafiorowo-serowe. Są przepyszne!




Składniki (ok. 20 sztuk):

500 g ugotowanego do miękkości kalafiora

50 g mąki pszennej

1 jajko

50 g bułki tartej

1-2 łyżki posiekanej natki pietruszki

ok. 80 g tartego żółtego sera (na drobnej tarce)

sól i pieprz do smaku

bułka tarta do panierowania

olej do smażenia

Przygotowanie:

Ugotowany kalafior dokłądnie duszę widelcem, po czym dodaję jajko, doprawiam pieprzem i solą, mieszam.

Dodaję bułkę tartą i mąkę, mieszam i odstawiam na 10 minut. 

Masa w tym czasie wyraźnie zgęstnieje.

Dodaję posiekaną natkę pietruszki (lub koperku) i starty ser, dokłądnie mieszam, sprawdzam smak, ewentualnie doprawiam.

Formuję kulki wielkości orzecha włoskiego, spłąszczam je lekko, każdą panieruję w bułce tartej.

Smażę na rozgrzanym oleju na rumiano z obu stron.

Podaję gorące.






Copyright © 2016 sio-smutki-od-kuchni , Blogger