Szukaj na blogu

Książki: "Brat mojego męża" Danka Braun

Książki: "Brat mojego męża" Danka Braun

To pierwsza książka Danki Braun, jaką przeczytałam, i od razu mogę napisać, że wrażenia mam bardzo pozytywne. Nie wiedziałam, czego się spodziewać, więc było tym ciekawiej. Często, zanim zacznę czytać jakąś powieść, staram się przeczytać kilka słów o autorze i książkach, jakie napisał, więc mam wtedy jakiś obraz - w tym przypadku tego nie zrobiłam. 

"Brat mojego męża" najlepiej wpisuje się moim zdaniem w kanon kryminału.

Powieść zaczyna się zdecydowanie - od śmierci. 

W wypadku samochodowym ginie Paweł Cisowski, syn zamożnego wytwórcy mebli, mąż Diany, ojciec dwójki dzieci. 

Dianę poznajemy pół roku później, kiedy już trochę oswojona z sytuacją stara się zwyczajnie żyć. Mieszka z dziećmi pod Olkuszem, w niewielkiej miejscowości Żurada. Czuje się samotna, nie ma wsparcia rodziny, a jej teść Henryk Cisowski zupełnie jej nie akceptuje i daje jej to odczuć przy każdej okazji. Teść niedawno ożenił się po raz drugi, bo pierwsza żona zmarła.

Pewnego dnia Diana jedzie załatwić kilka spraw do Krakowa, i wykorzystując okazję postanawia zrelaksować się przez chwilę pijąc kawę przy Rynku Głównym.  To miejsce budzi wspomnienia, bo kobieta wiele lat temu pracowała w jednej z tutejszych kawiarni. Poza tym miło jest tu posiedzieć w spokoju, popatrzeć na  turystów i pooddychać gwarem tego niepowtarzalnego miejsca. 

Nagle Diana rejestruje obraz, który wbija ją w fotel - widzi mężczyznę, który wygląda dokładnie tak samo jak jej zmarły mąż. Nie tylko tak wygląda, ale tak samo się porusza, tak samo chodzi. Pewna, że to Paweł, woła go i chce za nim pobiec, jednak zatrzymuje ją kelner, mężczyzna znika... a Diana po tym zdarzeniu zupełnie nie może dojść do siebie.

Jednak tydzień później na cmentarzu przy grobie Pawła przekonuje się, że to nie było on. Wyjaśnia się, że to Piotr, brat bliźniak, którego Diana nigdy nie poznała. Owszem, wiedziała o jego istnieniu, ale nikt z rodziny jakoś nigdy nie chciał zbyt wiele na jego temat mówić. Słyszała, że po kłótni z ojcem dziesięć lat temu wyjechał z Polski. 

Jednak teraz wrócił.

I w zasadzie od tego momentu zaczynają się w książce same zagadki.


Bardzo ciekawa, zaskakująca powieść, łącząca kryminał z powieścią obyczajową. Polubiłam główną bohaterkę, co sprzyja przyjemności czytania 😉

Bardzo też podobały mi się wątki powrotu do historii jej rodziny.

Autorka tak umiejętnie gmatwa całą akcję, że jeśli w jednym momencie wydaje Ci się, że już wiesz o co w tej historii chodzi, to ledwie za chwilę okazuje się, że opowieść zupełnie zmienia tory i znowu nie masz pojęcia, czy Paweł i Piotr to ta sama osoba, czy Paweł zmarł w wypadku czy może go zamordowano, i jaką rolę w tym wszystkim odegrała Diana?

Lubię zwroty akcji i zaskoczenie, a tego Danka Braun nie pożałowała.

Książka jest napisana barwnie, szybko i dobrze się ją czyta; tym samym z przyjemnością Ci ją polecam!

Powieść możesz kupić na stronie Wydawnictwa  Prozami KLIK, do czego serdecznie zachęcam! To będzie dobra lektura na lato!

W mojej ocenie "Brat mojego męża" dostaje 8 na 10 punktów. 

W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.


Post powstał we współpracy z Wydawnictwem Prozami.


Papryka faszerowana mięsem i ryżem

Papryka faszerowana mięsem i ryżem

Gdybym miała wymienić obiady na lato, to na pewno wymieniłabym faszerowaną paprykę. Bardzo ją lubię i w każdym letnim sezonie robię kilka razy.

Zawsze wykorzystuję do tego dania białą (a właściwie mleczno-żółtą) paprykę, która ma delikatny smak, i niewiele nasion.

To tani, domowy, sycący obiad.

A taka papryka podana z sosem pomidorowym (przepis KLIK) jest niezwykle smaczna!



Składniki (3-4 osoby):

6 białych papryk, średniej wielkości 

3/4 szklanki suchego ryżu

0,5 kg mięsa mielonego (u mnie z łopatki wieprzowej)

1 średnia cebula

3 łyżki oleju

2 ząbki czosnku

sól i pieprz do smaku

kilka ziaren ziela angielskiego

2-3 liście laurowe

kawałek marchewki 

Przygotowanie:

Ryż gotuję w lekko osolonej wodzie wg przepisu na opakowaniu.

Dokładnie myję papryki, a potem ostrym nożykiem ścinam wierzch każdej, jak na zdjęciu.

Delikatnie usuwam nasiona.

Mięso przekładam do miski.

Cebulę drobno kroję, po czym podsmażam do zeszklenia na oleju.

Podsmażoną dodaję do mięsa razem z ugotowanym ryżem i przeciśniętym przez praskę czosnkiem.

Masę dokładnie mieszam, najlepiej dłonią, po czym doprawiam dość mocno solą i pieprzem.

Doprawionym mięsem z ryżem faszeruję każdą paprykę.

Wypełnione farszem papryki ustawiam w garnku, dodaję ziele angielskie, liście laurowe i obraną marchewkę.

Dolewam tyle zimnej wody, by sięgała do ok. połowy wysokości papryk.

Wszystko z góry dodatkowo oprószam pieprzem i solą.

Gotuję pod przykryciem od. godziny, najpierw na dużym, a potem małym ogniu.

Podaję z sosem pomidorowym, np. TAKIM


Wywar po gotowaniu to rodzaj pysznego rosołu, który po prostu można wypić, lub wykorzystać jako bazę do jakiejśzupy.










Sos pomidorowy z koncentratu (szkółka gotowania)

Sos pomidorowy z koncentratu (szkółka gotowania)

Zaniedbuję moją szkółkę gotowania, oj zaniedbuję. Wszystko dlatego, że kiedy robię coś tradycyjnego to zazwyczaj nie robię zdjęć. 

Prawie tak samo stało się dziś z tym sosem, już już prawie byłby i gotowy, kiedy olśniło mnie, że może komuś taki prosty sposób na sos się przyda. Nie zawsze przecież mamy świeże pomidory, zwłaszcza że do sosu powinny być wyjątkowo dojrzałe. Z koncentratu za to da się zrobić przepyszny sos o każdej porze roku 😀

Tak więc przepis trafia do mojej szkółki gotowania, bo jest prosty i każdemu wyjdzie. 

Sos przyda się do gołąbków, makaronu, placków czy jak u mnie faszerowanej papryki.

Inne przepisy w szkółce gotowania:

- buraczki z cebulką - sałatka do obiadu

- pyszne duszone pieczarki





Składniki:

1 niewielka cebula

1 duży ząbek czosnku

2 łyżki oleju

mały słoiczek koncentratu pomidorowego (u mnie 190 g)

2 ziarna ziela angielskiego, rozgniecione

6 listków bazylii, drobno posiekanych

3 łyżki oliwy

woda do konsystencji (u mnie ok. 3/4 szklanki)

1 łyżeczka ziół prowansalskich

sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:

Bardzo drobniutko kroję cebulę i podsmażam ją razem z rozgniecionym zielem angielskim i odrobiną soli na oleju - do zeszklenia.


Kiedy cebulka się zeszkli dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek i smażę razem 2-3 minuty.
Następnie dodajęprzecier pomidorowy.


Teraz smażę wszystko razem kolejnych kilka minut.


Dolewam wodę, dokładnie mieszam, dodaję oliwę:


Dodaję zioła prowansalskie, doprawiam sos do smaku solą i pieprzem, gotuję na małym ogniu ok. 5 minut (pod pokrywką).
Na końcu dodaję posiekaną bazylię.



Książki: "Królestwo zup" Adrianna Ewa Stawska i Ludmiła Stawska

Książki: "Królestwo zup" Adrianna Ewa Stawska i Ludmiła Stawska

Od dwóch tygodni wertuję tę książkę i ciągle znajduję w niej perełki!

"Królestwo zup" to rewelacyjna, bardzo dobra książka o zupach! A że ja zupy kocham (jeść i gotować) to uwierz, wiem co mówię 😉

Widać, że się Panie Adrianna i Ewa dobrze na temacie znają. Prawie 80 świetnych przepisów zarówno na zupy polskie, jak i z różnych zakątków świata to naprawdę imponujący zbiór i doskonała "podpowiadajka" na co dzień. Z takiej ilości zawsze coś się wybierze, prawda?

Bardzo podoba mi się słowo wstępu do tej zwykłej, a niezwykłej książki, i pozwolę sobie zacytować kilka zdań:

"Każdy potrzebuje talerza parującej, aromatycznej zupy. Nawet ci, którzy uparcie twierdzą, że zup nie lubią i nie gotują. (...) Nic nie zaspokaja naszej najważniejszej potrzeby - głodu - jak talerz gorącej zupy. Gotowanie zupy i dzielenie się nią, to najwyższy akt ludzkiej solidarności"

Taaak! Zgadzam się z przedmówczyniami w 100%. I też jestem tego zdania, że każdy, naprawdę każdy, nawet jeśli dotąd twierdził że zupy są beee, i że niesmaczne, i że niepotrzebne, w którymś momencie życia dorasta do tego, że zaczyna je doceniać i coraz bardziej lubić. Nie muszę szukać daleko przykładu, bo sama nim jestem 😀 W dzieciństwie nienawidziłam zup, i zawsze bolała mnie głowa kiedy mama wołała nas na obiad i stawiała przede mną talerz. Na szczęście nie była to zbyt trwała ani groźna choroba, bo przy drugim daniu wszystko z moją głową już było w porządku 😁 A dziś za zupą zdarza mi się zwyczajnie tęsknić, i po prostu muszę ją ugotować, choćby nie wiem co!

Wracając do książki - oprócz tematycznych przepisów są też w niej receptury na chleb, bo przecież wielu z nas zupy właśnie z nim zjada. 

Przepisy są jasne, nieskompikowane, z łatwo dostępnych składników, w mojej ocenie na 3 do 5 osób. Autorki często dodają też kilka podpowiedzi, które sporo ułatwiają i ogólnie rzecz biorąc są w kuchni niezwykle przydatne, nie tylko przy gotowaniu zupy.

Książkę polecam na 100% - jest bardzo przydatna, ciekawa w treści, pięknie wydana, pełna cudownych i apetycznych zdjęć.

Jak już napisałam, zwyczajna, a jednak niezwykła. Przyznaję jej - uwaga, rzadko mi się to zdarza - 10 na 10 punktów!

Możesz ją kupić na stronie Selkar.pl, zachęcam Cię jednocześnie do przejrzenia innych propozycji - wybór jest wielki, książki ciekawe i niedrogie. 


W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.



Kilka apetycznych zdjęć pochodzących z książki:


I kawałek spisu treści na dowód, że piszę prawdę i tylko prawdę 😀




Księgarni internetowej Selkar.pl bardzo dziękuję za możliwość recenzji tej wspaniałej książki!


Dorsz w sosie maślano-cytrynowym

Dorsz w sosie maślano-cytrynowym

Dzisiejszą rybkę podałam z wyrazistym, słodko-kwaskawym sosem, a do niej - surówkę z sałaty lodowej. Smakowało rewelacyjnie, koniecznie muszę to danie powtórzyć.



Składniki:

kostka lub filety z dorsza (u mnie kostka)

sól i pieprz 

mąka do panierowania

olej do smażenia

Sos (porcja na 2 osoby): 

1 łyżka oleju + 2 łyżki masła do smażenia

1 mała cebula 

1 mały ząbek czosnku

1 czubata łyżka - ok. 100 g serka śmietankowego (użyłam kanapkowego)

sok z połowy cytryny

1 łyżeczka cukru

do smaku: sól i pieprz

Przygotowanie:

Zaczynam od sosu:

Na patelnię wlewam olej i dodajędwie łyżki masła, rozgrzewam na średnim ogniu.

Bardzo drobno siekam cebulę, dodaję na patelnię, oprószam lekko solą i smażę pod przykryciem do jej zeszklenia.

Dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek i smażę 2-3 minuty.

W międzyczasie dokładnie mieszam serek z sokiem z cytryny i cukrem, dodaję do podsmażonej cebuli z czosnkiem, dokładnie mieszam.

Sos powinien być głądki - jeśli po dokładnym wymieszaniu widać oddzielający się tłuszcz, trzeba dolać kilka łyżek mleka lub wody.

Ryba:

Filety lub kostkę z dorsza oprószam solą i pieprzem, po czym panieruję w mące i smażę na dość rozgrzanym tłuszczu (użyłam mrożonego gorsza w kostce, smażyłam bez rozmrażania).


Usmażoną rybę odkłądam na papier do odsączenia nadmiaru tłuszczu.

Podanie:

Na talerzu układam rybę, polewam ją sosem. 


Krążki ziemniaczane

Krążki ziemniaczane

Zastanawiałam się dziś przez chwilę, jak by to było, gdybym przez jakiś czas, dajmy na to nawet przez miesiąc, miała do dyspozycji tylko kilka podstawowych składników typu: ziemniaki, mąka, jajka, cebula, czosnek i jakiś olej (pomijam kwestie zdrowotne, przyjmijmy że sytuacja to wymusza). Przyprawy też by były, załóżmy że również podstawowe: sól, pieprz, cukier.  

Myślałam, jak urozmaicone posiłki mogłyby być z nich przygotowane? Przyznaję, że dla mnie to by było fajne wyzwanie, bo lubię wymyślać nowe dania, zwłaszcza z warzyw. 

A może podejmę się tego zadania? Tzn. nie żebyśmy mieli teraz przez miesiąc jeść ziemniaki😂, ale powymyślam trochę ciekawych posiłków z takich właśnie prostych składników.

Dziś wymyśliłam naprawdę dobre ziemniaczane krażki - to plasterki ziemniaków smażone w cieście. Można by się nawet pokusić o wycięcie dziurek jak w krążkach cebulowych!

Wątpię, żeby komuś chciało się takie robić jako dodatek do obiadu, lecz jako przekąska są naprawdę świetne. U mnie z majonezem (wiem, wiem, majonezu nie wymieniłam wyżej) - i jest bardzo pysznie!




Składniki:

świeżo ugotowane ziemniaki (można ugotować w mundurkach. Ważne, żeby gotowały się w dobrze osolonej wodzie, powinny być odpowiednio słone)

Ciasto (podaję proporcje, u mnie wystarczyło na  6 sporych krążków):

1 jajko

2 pełne łyżki mąki pszennej

2-3 łyżki mleka (w kryzysowej sytacji byłaby woda)

sól i pieprz do smaku

dodałam też posiekany koperek

Dodatkowo:

troszkę mąki do obtoczenia plastrów ziemniaków

olej do smażenia (ok. pół cm na patelni)

Przygotowanie:

Ugotowane i obrane ziemniaki kroję w plasterki ok. pół cm grubości.

Każdy dokładnie obtaczam w mące.

Mieszam bardzo dokładnie składniki ciasta - ma być gęste.

Plasterki ziemniaków zanurzam w cieście, a potem smażę na dość gorącym oleju do zrumienienia z obu stron.



Kremowy ryż z kurczakiem, papryką i cukinią

Kremowy ryż z kurczakiem, papryką i cukinią

Dobre jedzonko, które można zabrać do pudełka do pracy albo po prostu zjeść na obiad.


Składniki ( 2 osoby)

3/4 szklanki ryżu arborio (lub innego)

pół małej cebuli

pół czerownej papryki

pół żółtej papryki

pół niewielkiej cukinii

1 pojedynczy filet z kurczaka

2 ząbki czosku

2 łyżki oleju

1 płaska łyżeczka kurkumy

0,5 płaskiej łyżeczki curry

2 łyżki posiekanej natki pietruszki

1-2 plastry sera cheddar

ok. pół szklanki śmietanki 30%

1 płaska łyżeczka masła

sól i pieprz do smaku

Przygotowanie:

Ryż gotuję wg przepisu na opakowaniu.

Mięso z kurczaka kroję w małą kostkę, oprószam solą i pieprzem.

Rozgrzewam olej na patelni, podsmażam mięso na złoto.

Do podsmażonego mięsa dodaję drobno pokrojoną cebulę i smażę razem do jej zeszklenia.

Papryki kroję w dużą kostkę, dodaję do mięsa z cebulą.

Smażę 3-5 minut.

Cukinię kroję wzdłuż na pół, a potem w półplasterki.

Również dokładam ją na patelnię, i mieszając smażę kilka minut (do 5-ciu).

Dosypuję ryż, dolewam połowę śmietanki, dodaję masło, przeciśnięty przez praskę czosnek, kurkumę i curry oraz wstępnie trochę soli i pieprzu.

Przykrywam patelnię i na maym ogniu duszę ok. 5 minut.

Dolewam resztę śmietanki, dokładam ser i mieszam do jego rozpuszczenia.

Na końcu dodaję posiekaną natkę pietruszki i doprawiam ryż do smaku.


Książki: "Mroczne jezioro" Natasha Preston

Książki: "Mroczne jezioro" Natasha Preston

Książka "Mroczne jezioro" Natashy Preston jest jak dla mnie z gatunku tych na wakacje :)
Zresztą w takim właśnie czasie dzieje się historia w niej opowiedziana.

Narratorką tej opowieści jest Esme. 
Kiedy ona i Kayla, jej najbliższa przyjacióka były dziećmi, spędziły wspaniałe wakacje w obozie nad jeziorem. To niesamowite miejsce, otoczone pięknym lasem, oddalone od miasteczka - można spędzić tu naprawdę wspaniałe tygodnie!

Minęło prawie 10 lat i dziewczyny wracają w to samo miejsce, ale tym razem jako opiekunki. Cieszy je powrót do miejsca, które doskonale znają, które kojarzy im się z dzieciństwem i zabawą.
Oczywiście czują podekscytowanie z powodu odpowiedzialnego zadania, jakie je czeka. Tym razem to one mają zadbać o to, by dzieciaki spędziły letni czas ciekawie, beztrosko i bezpiecznie. 

Nie bez znaczenia jest też fakt, że wśród opiekunów znajduje się również dwóch przystojnych chłopaków, Jake i Olly, którzy dają jasno dziewczynom do zrozumienia, że chętnie będą spędzać z nimi wolny czas.

Lato zapowiada się więc cudownie!

Dni, spędzone pracowicie na organizacji zabaw i ciekawych zadań dla dzieci, mijają dziewczynom szybko. Również wieczory spędzane w gronie znajonych opiekunów są bardzo przyjemne, zwłaszcza że wszyscy poznają się coraz lepiej, i coraz swobodniej czują się w swoim towarzystwie.

Niestety, w obozie zaczynają dziać się niepokojące wydarzenia. Najpierw dzieci zgłaszają, że widziały w lesie tajemniczą postać, ukrywającą się miedzy drzewami.
Potem, w czasie marszu na orientację, ktoś zdejmuje z drzew wstążki mające służyć za kierunkowskazy, przez co grupa Esme i Kayli gubi się na kilka godzin.

A potem jest jeszcze gorzej, bo dziewczyny otrzymują wiadomość.
Brzmi ona: "jezioro nie zapomina"

Czego nie zapomina?
Dlaczego komuś teraz zależy, żeby dziewczyny się bały?
Czego dopuściły się wiele lat temu?

Książka jest ciekawa  i dobrze się ją czyta, choć moim zdaniem ma parę niedostatków. 
Przede wszystkim zabrakło mi w niej postaci z krwi i kości, bohaterki są niestety dość naiwne (choć można to zrzucić na karb młodego wieku). 
Konsekwencją tego jest też ich zachowanie, wkurzające mnie niejednokrotnie :)

Jednak jeśli potraktuje się tę opowieść jako rozrywkę, to jak najbardziej - polecam, przyjemnie spędza się z nią czas.

Książkę "Mroczne jezioro" możesz kupić na stronie Wydawnictwa Feeria KLIK.

Przyznaję jej 6,5 na 10 punktów.

W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.




Post powstał we współpracy z Wydawnictwem Feeria. Dziękuję za możliwość przeczytania tej książki.

 

Krokiety ziemniaczane z kiełbaskami

Krokiety ziemniaczane z kiełbaskami

Jakoś tak jest, że jak człowiek chce zrobić tani smaczny obiad typu pierogi, naleśniki czy kluseczki, to trzeba mu poświęcić trochę czasu. Ale ja mam dziś wolne, i chciało mi się gotować, więc pobawiłam się i przygotowałam bardzo smaczne krokiety ziemniaczane. W każdym jest kiełbaska, więc to sycący obiad. 


Składniki (5-6 krokietów):

ok. 0,5 kg ugotowanych ziemniaków

pół niedużej cebuli

1 jajko

3-4 łyżki mąki 

sól i pieprz do smaku

olej do smażenia

bułka tarta do panierowania

cienkie kiełbaski z naturalną osłonką (nie powinny być surowe, ja użyłąm białych parzonych)

mąka do formowania krokietów

Przygotowanie: 

Ziemniaki przepuszczam przez maszynkę albo dokładnie duszę widelcem.

Cebulę bardzo drobniutko kroję, dodaję do ziemniaków razem z jajkiem i mąką.

Mieszam wszystko do połączenia (nie za długo, bo masa zacznie robić się coraz rzadsza), doprawiam solą i pieprzem.

Masę dzielę na 5-6 porcji, każdą wydłużam na długość kiełbaski i spłaszczam.

Ukłądam kiełbaskę jak na zdjęciu i sklejam krokieta.

Gotowe krokiety panieruję lekko w bułce tartej (wysypuję ją na płaski talerz i panieruję krokiety rolując je po bułce).

Smażę w gorącym oleju (musi go być ok. 0,5 cm na patelni) na mocno złoty kolor z każdej strony. 





Placek warzywny

Placek warzywny

Mój placek przygotowałam na jutrzejsze śniadanie do pracy, ale Ty możesz go zrobić np. na obiad. Jest pełen smaku, sycący i przepyszny.



Składniki (1 porcja):

1 średni ziemniak

1 mała marchewka

1 jajko

niewielki kawałek sałaty lodowej (może być inna sałąta, albo np. kapusta pekińska)

garść rukoli

posiekane zioła wg uznania: u mnie szczypiorek i bazylia

1 płaska łyżka mąki pszennej

do smaku: sól i pieprz

2-3 łyżki oleju do smażenia

Przygotowanie: 

Obieram ziemniaka i marchewkę, ścieram je na tarce z grubymi oczkami.

Sałatę siekam lub rwę na kawałki.

W misce mieszam wszystkie warzywa razem z ziołami, jajkiem i łyżką mąki.

Doprawiam masę do smaku.

Rozgrzewam olej na niewielkiej patelni ( u mnie średnica 18 cm) i wykładam masę.

Smażę placek na średnim ogniu ok. 8 minut, a gdy spód się zezłoci, odwracam go - żeby to najłatwiej zrobić, przykrywam patelnie pokrywką, energicznym ruchem odwracam patelnię i potem z pokrywki zsuwam placek z powrotem na patelnie.

Drugą stronę smażę również 7-8 minut.








Książki: "Wyspa" Adrian McKinty

Książki: "Wyspa" Adrian McKinty

Ależ proszę Państwa, czegoś co tak mnie zajęło dawno nie czytałam! 

Po prostu uwielbiam to uczucie, kiedy zaczynam czytać książkę i okazuje się, że nie mogę się od niej oderwać, a w tym przypadku tak właśnie było. 

"Wyspa" Adriana McKinty pochłania całkowicie! Akcja, tempo, napięcie - wszystko w tej opowieści jest takie, jakie powinno być. To niesamowita mieszanka emocji, i nie ma tu chwili oddechu, bo ze strony na stronę wszystko przyspiesza i nabiera rozpędu.

Historia zaczyna się dość sielankowo - pewna amerykańska rodzina: Heather i Tom z dwójką dzieci wyjeżdżają na wakacje do Australii. Hmm, choć może nie do końca są to wakacje, to raczej taki trochę wyjazd "przy okazji", ponieważ Tom (lekarz) ma odczytać swój referat na międzynarodowej konferencji. Rodzina też nie do końca jest typowa, bo Heather zarówno żoną, jak i matką została jednocześnie - niedawno poślubiła Toma i tym samym została macochą Olivii i Owena. Dzieci, które bardzo przeżyły śmierć mamy, i nie poradziły sobie jeszcze z żałobą, nie darzą Heather zbyt wielką sympatią. Dają jej to odczuć prawie na każdym kroku. 

Tak czy siak wyjazd może być dobrą okazją do spędzenia kilku dni wspólnie, i zwiedzenia egzotycznego kraju. Może nawet uda się zobaczyć misie koala i kangury? Może uda się zacieśnić choć troszkę więzy rodzinne?

Dzieci rzeczywiście bardzo chciałyby zobaczyć egzotyczne zwierzaki w ich naturalnym środowisku, okazuje się jednak że to wcale nie jest takie proste. Podczas jednej z wycieczek dwaj przypadkowo spotkani mężczyżni wspominają, że na wyspie Dutch Island, której są mieszkańcami, bez problemu można spotkać całe mnóstwo ciekawych stworzeń. To piękne miejsce, pełne dziewiczej przyrody, otoczone oceanem, z dzikim ptactwem, po prostu raj!

Jest jednak problem, bo to prywatna wyspa. Niewielka, z jedną farmą zamieszkałą przez członków rodziny O'Neill. Ludzie ci sami wytwarzają prąd i produkują żywność. Na wyspie nie ma  telefonu ani internetu, policja tam nie zagląda, a wszystkie spory załatwia się w rodzinie. I niezbyt lubi się obcych.

Tom, chcąc wynagrodzić Olivii i Owenowi ciężki rok, proponuje że zapłaci za możliwość krótkiej wizyty. Okazuje się, że zapłacić trzeba naprawdę sporo, ale przecież na pewno nie będzie lepszej okazji, a na dodatek trafia się małżeństwo  Holendrów, równie spragnione widoku rajskiej wyspy.

Ku zadowoleniu dzieci dorośli jakoś się dogadują, i prom zabiera na wyspę dwa samochody z turystami.

Niestety, wspaniale zapowiadająca się przygoda w jednej chwili przeradza się w dramat, kiedy Tom powoduje wypadek - potrąca młodą kobietę na rowerze. Wypadek jest niestety śmiertelny. Źle podjęta decyzja sprawia, że wszystko diametralnie się zmienia. Wyspa okazuje się dla rodziny miejscem z koszmaru, miejscem gdzie muszą w każdej chwili walczyć o życie.

Fabuła, moim zdaniem, jest genialna. Wszystko dzieje się w dusznym, mrocznym klimacie miejsca odciętego od cywilizacji, upału, surowego krajobrazu. Czułam zmęczenie bohaterów, ich strach i ból, przerażenie i wszystkie inne emocje. Postaci są wyraziste, doskonale zarysowane. Autor opowiedział tę historię z ogromną lekkością, jednocześnie szalenie ciekawie - od tej książki naprawdę bardzo trudno się oderwać. Czytasz, boisz się co będzie dalej, zupełnie nie wiesz czego się jeszcze możesz spodziewać - po prostu majstersztyk, od pierwszej do ostatniej strony!

Książkę " Wyspa" Adriana McKinty możesz kupić w księgarni internetowej Matfel KLIK

Kochani, mam też niespodziankę dla trzech Czytelników bloga - szczegóły opiszę niedługo na moim fanpage, koniecznie zaglądajcie! KLIK


Moja ocena: 9,5 na 10 punktów.


Zapraszam na stronę księgarni https://matfel.pl/ - znajdziesz na niej wielki wybór książek!


W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.



Post powstał dzięki współpracy z księgarnią Matfel. Dziękuję za możliwość przeczytania i zrecenzowania książki. 

Smażony pieróg drożdżowy z marchewką

Smażony pieróg drożdżowy z marchewką

Wspaniałe jedzonko, idealne na przekąskę, na wycieczkę, piknik, czy też na obiad. Te pierogi, wielkości dłoni, podane od razu na gorąco, z chrupiącym ciastem i soczystym farszem smakują po prostu cudownie!

Ale i na zimno nie są gorsze - są rewelacyjnie miękkie i delikatne, można je zwijać  i zjadać, urywając po kawałku.

Bardzo polecam!




Składniki (6 dużych pierogów, wielkości dłoni):

2 szklanki mąki pszennej plus 1 łyżka do zagniatania

1 łyżeczka cukru 

1 szklanka ciepłej wody

20 g świeżych drożdży

3 łyżki oliwy plus 1 do wyrabiania

1 łyżeczka soli

Farsz:

3 marchewki śedniej wielkości

1 spora cebula

1 mała czerowna papryczka chili bez pestek

1 łyżeczka cukru

1 łyżeczka soli

1 łyżka octu

2 ząbki czosnku

1 łyżka oleju

1 łyżeczka masła

mielony czarny pieprz do smaku

posiekana natka pietruszki

Dodatkowo:

olej do smażenia

Przygotowanie:

Zaczynam od farszu z marchewki:

Umyte i obrane marchewki ścieram na tarce Julienne (może być zwykła, o średnich oczkach).

Startą marchewkę umieszczam w misce, dodaję drobniutko posiekaną papryczkę chili, cukier, sól i ocet, dokładnie mieszam i zostawiam na pół godziny.

Cebulę kroję w cienkie piórka, na patelnię wlewam olej i podsmażam cebulę do zeszklenia.

Dodaję marchewkę odciśniętą z płynu, smaże kilka minut.

Dodaję masło, zmniejszam moc palnika, dodaję przeciśnięty przez praskę czosnek.

Przykrywam patelnię.

Duszę ok. 20-25 minut.

Do uduszonej marchewki dodaję posiekaną natkę pietruszki, doprawiam wszystko do smaku solą i pieprzem.

Zostawiam do przestygnięcia.

Ciasto:

W połowie szklanki ciepłej wody rozpuszczam drożdże z cukrem i łyżką mąki.

Resztę mąki przesiewam do dużej miski, dodaję sól, rozpuszczone drożdże, pozostałą wodę oraz 3 łyżki oliwy.

Zagniatam i przez kilka minut wyrabiam przez chwilę ciasto (będzie luźne i klejące).

Pod koniec wyrabiania, żeby było trochę łatwiej, dodaję ostatnią łyżkę oliwy, a już zupełnie na końcu posypuję ciasto łyżką mąki i ostatecznie zagniatam.

Ciasto umieszczam w misce, przykrywam i odstawiam na pół godziny w ciepłe miejsce.

Wyrośnięte dzielę na 6 części.

Każdą część rozwałkowuję na podsypanej mąką stolnicy na kółko o średnicy ok.20 cm.

Na połowę kółka wykładam marchewkę, składam na pół, mocno przyklepuję i sklejam końce.

Nakłuwam widelcem.

Smażenie:

Tak przygotowane pierogi od razu smażę - na głęboką patelnię wlewam olej na głębokość ok. pół centymenta i mocno go rozgrzewam.

Układam pierogi, każdy smażę 3-4 minuty z jednej strony, po czym odwracam i smażę tak samo.

Po usmażeniu przekładam na chwilę na papier do odsączenia.













Copyright © 2016 sio-smutki-od-kuchni , Blogger