Szukaj na blogu

Jak oszczędzać na gotowaniu?



Zastanawiałam się, od czego ten post zacząć, i co jest najważniejsze w oszczędzaniu w kuchni. I jak pogodzić to, żeby było smacznie, zdrowo i tanio?

Doszłam do wniosku, że pierwszą, najważniejszą i niepodważalną prawdą w oszczędzaniu jest: nie wyrzucam jedzenia
Nie wyrzucam dosłownie niczego. Wszystko przetwarzam albo tak przechowuję, żebym mogła to później wykorzystać. 

Idąc krok dalej - jeśli gotujesz w domu i trzymasz się kilku podstawowych zasad, sprawiasz, że Twoi bliscy są zdrowsi, bo domowa kuchnia przede wszystkim oznacza mniej przetworzonego jedzenia.

Tak naprawdę jest mnóstwo drobiazgów, które ostatecznie sprawiają, że na jedzeniu można trochę zaoszczędzić.

Postaram się je tu zebrać - pamiętaj, to o czym napiszę wynika z mojego doświadczenia, być może u Ciebie wygląda to inaczej (chętnie dowiem się, jak, więc podziel się swoimi sposobami w komentarzu).

Wydaje mi się, że jest kilka ogólnych zasad, których warto się trzymać.

Chyba trzeba zacząć ten temat od zakupów.
Staram się raz w tygodniu robić większe zakupy, i je planuję. Właściwie nie zdarza mi się, żebym musiała uzupełniać zapasy w międzyczasie. Przy czym moje planowanie nie dotyczy tego, że z góry wiem, co będziemy jedli w danym tygodniu. Absolutnie nie, gotuję spontanicznie. Moje planowanie polega na tym, że staram się zawsze mieć w domu świeże warzywa i owoce, nabiał i odpowiednią ilość pieczywa, mięsa czy ryb. O tym, co w danym dniu będę gotowała zazwyczaj decyduję dopiero, gdy otwieram lodówkę, mając jednak w głowie, żeby wykorzystywać to, co trzeba w pierwszej kolejności zużyć. 


 - lista zakupów

Już wiele lat temu nauczyłam się robić sobie listę produktów, które muszę kupić. Bez listy zakupów różnie bywało (zakupy spożywcze są moimi ulubionymi, bo kocham gotowanie - dobrze wiem, jak łatwo ulec przyjemności i nagle okazuje się po powrocie do domu, że wydało się za dużo pieniędzy, i na dodatek tyle tego masz, że lodówka już nic nie zmieści 😕 
Zawsze gdzieś z boku przez kilka dni mam pod ręką kartkę, na której notuję sobie, co się kończy, albo co będzie potrzebne. Jeśli musiałabym przygotować taką listę tuż przed wyjazdem na zakupy, z bardzo dużym prawdopodobieństwem czegoś bym zapomniała, więc taki kilkudniowy system notatek w moim przypadku bardzo dobrze się sprawdza. 
Robię te notatki przez kilka dni, a przed wyjazdem porządkuję i systematyzuję, czyli po prostu przepisuję dzieląc produkty na "działy", co potem bardzo ułatwia i przyspiesza zakupy. Wtedy kupuję rozsądnie i nie za dużo.

W tym punkcie też napiszę pewnie dość oczywistą rzecz: zawsze staram się kupić produkty z jak najdłuższym terminem ważności. 

Kolejna sprawa - w tym całym planowaniu musi być jakaś elastyczność! Kiedy jestem w sklepie i widzę jakąś korzystną promocję, staram się z niej skorzystać.

- przechowywanie i mrożenie produktów

No dobrze, wróciłam do domu z zakupami, więc trzeba je teraz rozsądnie przechować. 
Jeśli kupuję wędliny, te często pakowane są w foliowe woreczki. Pierwszą rzeczą, jaką robię jest przepakowanie ich w papier. Używam najczęściej papieru do pieczenia, z tej racji że jest lekko woskowany, co zapobiega jego przemakaniu. 
Koniecznie też od razu zajmuję się świeżym mięsem - dzielę je na odpowiednie porcje (na przykład kroję na kotlety, albo na gulasz) i zamrażam (lub jeśli ma być wykorzystane szybko, odpowiednio marynuję i zostawiam w lodówce). Tak samo oczywiście postępuję ze świeżą rybą.
Pieczywa akurat nie kupuję zbyt dużo, bo po prostu go mało jemy, ale jeśli mam jakiś zapas, również je zamrażam (chleb od razu kroję na kromki).
Warzywa przechowuję odpowiednio do ich rodzaju, czyli część w lodówce, część poza nią. Kiedy kupuję zieleninę, czyli koperek, natkę pietruszki czy szczypiorek, w domu od razu wypakowuję je z foliowej otoczki, zwilżam je zimną wodą, i w całości zawijam w kuchenny papierowy ręcznik. Tak przygotowane wkładam do szuflady w lodówce. Jeśli nie zużywam ich w ciągu kilku dni, siekam je (pietruszkę i koperek, szczypiorek się do tego nie nadaje) i zamrażam w małych pojemniczkach. Przydadzą się później. Staram się mieć też świeże zioła w doniczkach - jeśli takie kupię, od razu po powrocie do domu przesadzam je do większej doniczki. Dzięki temu lepiej i ładniej rosną - będą nam dłużej służyły.
Oczywiście pamiętam o regularnym podlewaniu!
Aha, i kiedy jestem przy ziołach - zużywam również łodyżki! Wystarczy je drobniutko posiekać - dodane do zupy czy sosu dodadzą im wspaniałego smaku.

Warzywa korzeniowe, czyli marchew, pietruszkę czy selera przechowuję w lodówce w pojemniku, przykryte papierem kuchennym, dzięki czemu mniej wysychają.

W ciągu tygodnia staram się chociaż raz przejrzeć produkty w lodówce - to pozwala uniknąć przegapienia upływających terminów. Od razu szczerze mówię, że jeśli mimo wszystko coś przegapiłam, i jogurtowi czy śmietanie termin się skończył, nie wyrzucam ich. Oczywiście bez przesady, ale dwa czy trzy dni po terminie te produkty są jak najbardziej w porządku. Trzeba podejść do tematu rozsądnie: raz - nie kupować za dużo, dwa - jeśli coś się przegapiło, po prostu trzeba to jak najszybciej wykorzystać. Przy wyrobieniu sobie nawyku przeglądania lodówki w zasadzie tego problemu nie ma 😉

- wykorzystywanie produktów sezonowych

Oszczędzanie to także wykorzystywanie składników sezonowych.
Lato daje nam obfitość warzyw i owoców, wtedy są najsmaczniejsze i najzdrowsze. Oraz oczywiście najtańsze! Nawet nie chodzi mi o idealną sytuację, w której mamy warzywa z własnego ogródka, a owoce z własnego sadu. I tak jest dobrze, kiedy możemy kupić świeże produkty na targu, albo nawet w sklepie.  
W czasie, kiedy naturalnie dojrzewają, ich ceny są najniższe, więc staram się to wykorzystywać. Letnie posiłki zawierają zawsze dużo świeżych warzyw - i analogicznie, zimą świeżych warzyw w zasadzie kupuję bardzo mało. Jakość pomidorów, ogórków czy truskawek zimą? Nie trzeba mieć wielkiej wyobraźni, żeby wiedzieć, że pochodzą z upraw szklarniowych, zasilanych dużą ilością nawozów. Ceny także są wtedy bardzo wysokie.
Jeśli mam możliwość, latem zamrażam część owoców i warzyw, by wykorzystać je zimą.
Bardzo dobrym sposobem by korzystać z letnich darów w okresie zimowym są przetwory. Sałatki warzywne, przeciery, dżemy i galaretki z warzyw i owoców w dużej mierze mogą wypełnić zimą brak świeżych. 
Przy produktach sezonowych nie mogę nie napisać o wykorzystaniu tego, co dosłownie nam daje matka natura - kiedy to jest możliwe, wiosną wykorzystuję w moich daniach pyszną, świeżą pokrzywę a latem zbieram dziki szczaw. Jest też całe mnóstwo drzew owocowych, które nie mają właścicieli  😀 W tym roku na przykład zebraliśmy bardzo dużo mirabelek z drzewek, które rosną na nieużytkach, i zrobiłam z nich rewelacyjne powidła. Są bardzo smaczne, i całkowicie darmowe. Oczywiście wszystko staram się zbierać w miejscach pozbawionych zanieczyszczeń.


- gotowanie "przy okazji"

Mam tu na myśli wykorzystywanie sytuacji, kiedy coś gotuję i mogę wykorzystać fakt rozgrzanej kuchenki czy piekarnika - na przykład kiedy piekę mięso na obiad, z boku dokładam kawałeczek zamarynowanego mięsa które upiekę na kanapki; w piekarniku też "przy okazji" ląduje kilka buraczków, papryki albo inne warzywa. Upieką się za darmo 😊, a ja zrobię z nich na przykład pyszną sałatkę. 
Upieczone buraczki często ścieram na tarce z grubymi oczkami i pakuję do słoika - w lodówce mogą spokojnie postać kilka dni, a potem zrobię z nich ekspresową sałatkę z cebulką i do jakiegoś obiadu będzie jak znalazł! 
Kiedy gotuję ziemniaki, kaszę albo ryż, bardzo często gotuję ich trochę więcej i wykorzystuję jako składnik kolejnego posiłku - robię z nich jakieś kotlety, placki albo zapiekanki. 
Przypomina mi się tutaj stary sposób dogotowywania ryżu czy kaszy w garnku owiniętym np. ręcznikiem, i schowanym pod kołdrą - również pozwala to na jakąś oszczędość prądu.

 - "weź przełóż to do tej małej miseczki"

Kto z nas tego nie słyszał w domu? Myślę, że nasze Babcie i Mamy po prostu miały wpojoną zasadę, że jedzenia się nie wyrzuca. Ja postępuję tak samo. 
Jestem zdania, że wszystko co zostaje można wykorzystać w kolejnych potrawach. Dodać do zupy, przygotować zapiekankę, posiekać do kotletów. 
Często spotykam się z pytaniami o mięso i warzywa z rosołu, i w głowie mi się nie mieści, jak można je wyrzucić, nie mając pomysłu jak je wykorzystać. 
Jest po prostu ogromna ilość możliwości na ich wykorzystanie - po dniu, kiedy na obiad jest rosół z pozostałości można zrobić jeszcze inne posiłki: sałatki, krokiety, pasztet czy paszteciki do zupy, zapiekanki, naleśniki lub pasty do kanapek. 


- obiady na zapas

Codziennie jemy świeży, domowy obiad. 

Kiedy pracuję, nie zawsze mam czas na jego ugotowanie. Na takie sytuacje mam zazwyczaj zapas - jeden czy dwa słoiki z zapasteryzowaną zupą czy gulaszem. Ten sposób stosuję już od dawna, i doskonale się sprawdza.
Kiedy mam więcej czasu, wolny dzień, albo po prostu ochotę żeby trochę pogotować, robię obiady na zapas.

- jednogarnkowe

Uwielbiam jednogarnkowe gotowanie 😀 Czyli cały obiad w jednym garnku, albo na jednej patelni, ewentualnie na blaszce w piekarniku. 
To też dobry sposób na oszczędność, bo cały lub prawie cały obiad przygotowuje się na jednym palniku. W moim przypadku najczęściej to takie raczej "jednopatelniowe" obiady - bardzo często cały obiad robię na jednej patelni. Cała sztuka polega na tym, żeby składniki dodawać w odpowiedniej kolejności - te które wymagają najdłuższej obróbki cieplnej dodajemy na początku. 

Kilka przykładów takich obiadów:
 

- tanie dania

Czyli jakie? 
Tanie dania to przede wszystkim takie, w których do końca wykorzystuję wszystkie składniki, które mam we własnej kuchni. Mam na myśli to, że jeśli coś kupiłam, to nie po to, żeby leżało miesiącami w szafce kuchennej, tylko właśnie po to, żeby to zjeść. Jeśli tego nie wykorzystam, zmarnuje się, a to nie jest oszczędzanie (tu wracamy do początku, czyli sprawy rozsądnych i planowanych zakupów).
Po drugie - tanie dania to te, w których zachowuję odpowiednie proporcje między tanimi a droższymi składnikami. 
Tanie dania to dania przygotwane własnoręcznie - gotowe posiłki ze sklepu, choć pojedynczo nie wydają się drogie, w skali miesiąca zsumują się w pokaźną sumkę.

Myślę, że dla każdego to oczywiste, ale skoro się tego tematu podjęłam, to trzeba to również napisać:
tanie są kasze, makarony, ryż, suche produkty typu fasola, groch czy soczewica (chociaż ich ceny i tak wcale już nie jest takie niskie, jednak są to produkty wydajne i można z nich przygotować mnóstwo różnorodnych potraw). Dlatego w domu zawsze mam zapas tych produktów. Podobnie jak robię z lodówką, również je co jakiś czas (tu wystarczy raz na miesiąc) przeglądam, głównie ze względu na fakt, żeby nie dopuścić do sytuacji, kiedy zalęgną się w nich np. mole kuchenne 🤨

Mam tu na blogu naprawdę pokaźny zbiór propozycji na tanie posiłki, zachęcam do ich przejrzenia TUTAJ.

Kiedy nie masz pomysłu, jak coś wykorzystać, żeby się nie zmarnowało, możesz mnie o to zapytać - jeśli tylko będę miała wolną chwilę, postaram Ci się coś podpowiedzieć.

Myślę, że to wszystko, co mogłaś/mogłeś przeczytać wyżej, to mimo wszystko zaledwie odrobina informacji o oszczędzaniu, bo żeby temat przedstawić w całości, musiałabym ten post rozwinąć do postaci niezwykle długiego tekstu (a kto by go chciał czytać?).  
To kilka moich sposobów i przemyśleń - mam nadzieję, że może coś z tego wykorzystasz. 

Proszę, daj znać w komentarzu, jakie masz sposoby na oszczędności w kuchni! Pamiętaj, że pomoże to innym 😘

Brak komentarzy:

Copyright © 2016 sio-smutki-od-kuchni , Blogger