Szukaj na blogu

Książki: "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach" Marcin Kostrzyński

Drogi Czytelniku mojego bloga, otwieram dla Ciebie nowe miejsce, w którym będę dzielić się z Tobą... książkami. Czyli tym, co kocham, od najmłodszych lat. 
Będę opowiadać co czytałam, co myślałam w trakcie lektury albo po jej zakończeniu, zwyczajnie - czy daną książkę Ci polecam.
W górnej części bloga widzisz stronę: książki na smutki. To właśnie tam znajdziesz wszystkie moje recenzje.

Zaczynam od książki "Gawędy o wilkach i innych zwierzętach".

To prezent świąteczny dla mojego męża. Muszę od razu powiedzieć, że gdy wziął ją do ręki, praktycznie jej nie wypuścił, dopóki nie przeczytał. I tak samo było ze mną - sięgnęłam po nią, gdy tylko się zwolniła :) Skojarzyła nam się z cyklem filmów "Saga prastarej puszczy" - nasze klimaty!

Autor, czyli pan Marcin Kostrzyński to fotograf i operator filmowy, który spędził wiele czasu w swoim drewnianym domku w lesie, by móc obcować z przyrodą i zwierzętami.
Książka to zbiór Jego opowieści o cudownym świecie dzikiej przyrody - a sporo widział i doświadczył. Po tej lekturze jeszcze bardziej jestem przekonana, że chciałabym spędzić choć kawałek życia wśród leśnych ostępów, najlepiej w przytulnym domku na polanie, z sąsiadami niekoniecznie mówiącymi ludzkim głosem ;)
Książka napisana jest zwyczajnym, ciepłym językiem, i na każdej jej stronie widać miłość do zwierząt - z tego co pisze p. Marcin, zazwyczaj odwzajemnianą.
Wiele razy się śmiałam do łez! Niektóre opowieści są tak zabawne, że nie sposób się nie roześmiać. Niestety prawda o lesie bywa też brutalna, zwłaszcza w zestawieniu z człowiekiem i jego działaniami na jego terenie. Czuje się dreszcze grozy, gdy autor opowiada o polowaniach i ludzkim okrucieństwie.

W książce jest dużo zdjęć z leśnego życia, i to cudowne, bo bardzo chce się poznać bohaterów, którzy zazwyczaj występują w opowieściach z imienia.

Przytoczę kawałek książki, tylko najpierw krótki zarys całej historii:

Pan Marcin miał nakręcić scenę o zachowaniu stada koni podczas ataku wilków. Dorosłe osobniki bronią słabszych, budując razem mur, który dla wilka jest praktycznie nie do przejścia, chyba że chce poczuć siłę kopyt. 
Konie dało się znaleźć, ale z wilkiem już było trudniej.
Pomysłowość p. Marcina. co zresztą widać w książce dość często, pomogła znaleźć rozwiązanie - zbudował mechanicznego wilka, cytuję: "jak z końskiego koszmaru. (...) Postawiłem na wilczą sylwetkę, wielkie białe zęby i oczy, które podobno są zwierciadłem duszy. Kupiłem szarą wykładzinę, zdalnie sterowany czołg i kilka drobiazgów. (...) Głowa była najważniejsza. Wyciąłem trójkątne zębiska z pudełka po lodach. Przypominały bardziej te u rekina, ale były przekonujące. Ich idealna biel była widoczna z daleka. Chciałem, by oczy były nieproporcjonalnie wielkie. Zrobiłem je z przejrzystych nakładek na kubki od szejków. (...) By wilk sprawiał wrażenie groźnego, przykleiłem do środka czerwoną wełnę. (...) Pozostało tylko niepostrzeżenie wypuścić mechaniczną bestię na pastwisko"

Czy cały plan się udał? nie mogę już tego opowiedzieć, bo wiele stracisz :)

Książka bardzo mi się podobała i polecam ją z całego serca. Kup, pożycz, ale przeczytaj!

W mojej prywatnej punktacji daję jej 8/10. 
W górnej części bloga znajdziesz zakładkę " Książki na smutki" Tam są wszystkie moje recenzje.






Brak komentarzy:

Copyright © 2016 sio-smutki-od-kuchni , Blogger